To są piosenki napisane do spektaklu "Widokówka".
Muzyka i słowa są moje, oprócz wierszy Anny Frajlich.
Ponieważ ja nie mam dobrego głosu (jak to tu mniej, lub więcej słychać kiedy śpiewam), niektóre piosenki wykonywane są przez "życzliwych" mi ludzi,
o głosie daleko lepszym od mojego.
Cały scenariusz wysłałem do kilku znajomych mi osób, związanych z teatrem,
oraz do kilku przyjaciół.
"Recenzje" były ku mojej radości raczej pozytywne.
Teraz drugi, jeszcze trudniejszy test; czy moja muzyka też się spodoba.
Prosiłbym tych, co dostali pełny scenariusz, o trochę wyobraźni:
Jak inaczej i ciekawiej, te piosenki, w wykonaniu utalentowanych aktorów,
będą zaprezentowane na scenie.
Aranżacja będzie oczywiście zmieniona i dostosowana do wizji reżysera i potrzeb teatralnych.
Jeżeli jeszcze ktoś chce dostać scenariusz (aby zrozumieć całą treść),
proszę napisać do: alek69@aol.com
WIDOKÓWKA
Dostałem widokówkę z Polski,
ktoś przysłał mi znad morza ślad.
Życzenia szczęścia, pomyślności,
tylko podpisu było brak.
Najpierw spojrzałem na obrazek,
na którym wbite w morza toń
Sopockie molo bielą lśniło.
Poczułem niemal morza woń...
Potem pocztówkę odwróciłem
czytając tekst i dziwiąc się,
że ktoś zapomniał się podpisać,
myśląc, że zgadnę, lub że wiem.
Może to Andrzej z Rudy Śląskiej,
a może Marian z Placu Miarki,
może Marysia, może Krysia,
może bliźniaczki - piosenkarki.
Może pan Staszek albo Jurek,
lub Fred, ten olbrzym zalatany,
czy pani Iza - fotografka,
może ktoś dawno zapomniany.
Zamknąłem oczy, rozmyślając
i wspominając tamte dni,
które minęły, zabierając
ze sobą nas i nasze sny.
Może to ktoś ze szkolnej ławki,
albo sklepikarz - pan Antoni,
może listonosz lub mleczarka,
czy ktoś z kim byłem na koloni.
Może ten kioskarz z naprzeciwka,
lub przypadkowo ktoś spotkany,
być może miłość wakacyjna,
albo ktoś dawno zapomniany.
Dostałem widokówkę z Polski,
ktoś przysłał mi z nad morza ślad.
Życzenia szczęścia, pomyślności,
tylko podpisu było brak.
ZŁOTY ANIOŁ
Zapomniałem imię swe, pogubiłem myśli szyk,
zobaczyłem nagle jak się wychylasz spoza mgły.
I stanąłem sobie tak, byś przechodząc obok mnie
poplątała nagle krok i potknęła o mój cień.
I podniosłaś oczy swe i spojrzałaś w moją twarz,
a ja zakochałem się, bez pamięci pierwszy raz.
I ujrzałem nagle jak złoty anioł spoza chmur,
złotą harfą daje znak, żem od dziś jest bratem mu.
Twoja twarz - Tuwima wiersz - co nawiedza moje sny
aż mi anioł szepnął dziś, że to przecież jesteś ty.
I podniosłaś oczy swe...
A CZY ON DLA MNIE DOBRY BĘDZIE śpiewa Sandra Lewińska
A czy on dla mnie dobry będzie,
czy mam pozwolić by mu serce zaufało,
czy oczy, co go widzą wszędzie,
nie za różowo widzą, nie za śmiało?
A czy ja dla niego całym światem będę,
czy poza mną nic nie będzie już istniało,
czy się na tak niepewny krok zdobędę,
czy nie za szybko, nie za zuchwało?
Lecz kiedy on tak patrzy na mnie
i w głowie zamęt czyni mi i pustkę,
i serce nadzieją mi wypełnia...
Jak nie uwierzyć, że o miłości
mój sen, właśnie dzisiaj się nie spełnia?
A rano, kiedy się obudzę
pełna nadziei i ufności...
Czy wszystko będzie takie właśnie
jak w moich książkach o miłości?
Że żyć będziemy długie lata
w domu, gdzie śmiech i radość wszędzie,
gdzie za oknami ogród tonie w kwiatach...
Tylko czy on dla mnie dobry będzie?
KIEDY BUDZĘ SIĘ CO RANO
Kiedy budzę się co rano, w moich myślach jesteś ty.
Kiedy mówię ci dobranoc, w moich myślach jesteś ty.
Kiedy kłótnia wrze za ścianą, w moich myślach jesteś ty.
Gdy twarz widzę roześmianą, w moich myślach jesteś ty.
Kiedy czytam Odysseję, w moich myślach jesteś ty.
Gdy "Na Wirsycku" wicher wieje, w moich myślach jesteś ty.
Gdy w Makbecie mgła gęstnieje, w moich myślach jesteś ty.
Gdy przed klasówką serce mdleje, w moich myślach jesteś ty.
Świat się zmienił od momentu, kiedy pokochałaś mnie,
pełen burz był i zamętu, a każdy dzień był smutnym dniem.
Teraz cały świat wypiękniał i zauważam raz, po raz,
że dni powszednie są jak święta, a święta trwają cały czas.
Kiedy mecz jest w telewizji, w moich myślach jesteś ty.
Gdy jest konkurs w Eurowizji, w moich myślach jesteś ty.
Gdy się waham w mej decyzji, w moich myślach jesteś ty.
Gdy w argumencie brak precyzji, w moich myślach jesteś ty.
Gdy się smucę, gdy się śmieję, w moich myślach jesteś ty.
W dzień powszedni, czy w niedzielę, w moich myślach jesteś ty.
Czy śnieg pada, czy deszcz leje, w moich myślach jesteś ty,
Czy zapada noc, czy dnieje, w moich myślach jesteś ty.
CAŁOWAŁAM śpiewa Sara Azriel Schaub
słowa Anna Frailich,
tłumaczenie na angielski moje.
(tutaj śpiewane po angielsku, w spektaklu będzie po polsku)
Całowałam cię o świcie - była zima
wszystkie gwiazdy na orbicie były przy nas
były przy nas wszystkie lody, wszystkie śniegi
wszystkie rzeki zamarznięte aż po brzegi.
Całowałam cię na wiosnę - czy pamiętasz?
były z nami przebiśniegi rozwinięte
i kałuże chłodnej wody i pogody niepogody…
Całowałam cię na wiosnę - czy pamiętasz?
Lato przyszło tak jak złote bujne zboże
całowałam cię na drodze, na jeziorze,
słoneczniki z nas się śmiały, trzciny cicho nam szumiały
całowałam w bieli, w czerni i w kolorze.
Liście żółkną i szeleszczą pod stopami
ile rzęsy w dzikim stawie, tyle jeszcze dróg przed nami.
Twoje oczy są zielone, patrzą ciepło w moją stronę,
dziś całuję cię pod każdym złotym klonem.
TAKI WSTYD w duecie z Sandrą Lewińską
powinno się słuchać w stereo
Matka Moja córka, jego żoną? Nie pozwolę!
Nie dam biednej się zmarnować!
Życie samo jej zgotuje ciężką dolę!
Ludzie będą ich wytykać, szykanować, drzwi zamykać.
Do zakonu już ją prędzej oddać wolę!
Ojciec Syn mój mężem jej ma zostać? Nie pozwolę!
Nie dam chłopcu się zmarnować!
Życie samo mu zgotuje ciężką dolę!
Ludzie będą ich wytykać, szykanować, drzwi zamykać.
Do kibucu już go prędzej posłać wolę.
Razem Inną przyszłość memu dziecku wymarzyłam/em,
że ślub w kościele huczny będzie/ ślub w synagodze huczny będzie,
wnuków mnóstwo mi przybędzie.
A w najgorszych snach nie śniłam/śniłem,
choć groziłam/łem, tłumaczyłam/łem.
Ona katoliczka, a on żyd!
Taka boleść, taki wstyd!
Matka Moja córka, jego żoną? Bóg nie pozwoli.
Nie dam życia jej zmarnować!
Nie do takiej przecież ją chowałam roli!
Ludzie będą ich wytykać i przed nimi drzwi zamykać.
Niech tu siedzi przed tym krzyżem, niech biadoli.
Ojciec Syn mój mężem jej ma zostać? Niech Pan Bóg broni!
Nie dam życia mu zmarnować!
Nic ich przecież przed nieszczęściem nie uchronić!
Ludzie będą ich wytykać i przed nimi drzwi zamykać.
Niech tu siedzi przy Talmudzie i łzy sobie roni.
Razem Boże mój, nie dopuść, aby się pobrali,
Matka oni Pana za srebrniki nam sprzedali.
Ojciec oni zawsze nas za wrogów uważali
Razem I w najgorszych snach nie śniłam/śniłem,
choć groziłam/łem, tłumaczyłam/łem.
Ona katoliczka, a on żyd!
Taka boleść, taki wstyd!
KRAINA MARZEŃ
Gdy jesteśmy w parku, na spacerze,
po dniu jak zawsze pełnym wrażeń,
to najlepsza pora jest do zwierzeń
i odlotów do krainy marzeń.
Gdzie będziemy zawsze razem (ty i ja),
bez względu na to co się zdarzy (ty i ja),
wszelkie trudy pokonamy, przeciwnościom się nie damy,
zawsze razem zakochani (ty i ja).
Gdy siedzimy zapatrzeni w zachód słońca,
uroczeni złotym krajobrazem,
świat wydaje nam się wtedy nie mieć końca,
gdy płyniemy do krainy marzeń.
Gdzie będziemy...
Gdy do snu się oczy zamykają,
ciągle widzę nasze twarze
we wspomnieniach, które powracają
każdej nocy z tej krainy marzeń.
Gdzie będziemy...
PRECZ
Precz z bananową młodzieżą,
precz z wrogami Narodu!
Niech z nami idą ci, co zawsze wierzą,
że tylko Partia nas prowadzi do przodu!
Precz z obcą nam demagogią,
precz z wrogimi elementami!
Z tymi, co w fałszywe się piórka stroją,
co w sercach swych nigdy nie byli z nami!
Precz z agentami z piątej kolumny,
co kryją się za maskami,
gdy my kroczymy otwarci i dumni
z Partią. A partia zawsze kroczyć będzie z nami!
Precz z tymi odwetowcami,
złodziejami dobra Narodu!
Lawirantami i agentami
obcych wiatrów, wiejących z Zachodu!
Precz z obcym światopoglądem,
marginesem stojącym na skraju!
Postawmy tych ludzi przed sądem,
i wyrzućmy raz na zawsze z naszego kraju!
Precz z dwulicowym obliczem,
z postawą kłamliwą i wredną!
Wiedzcie, wy żydowscy panicze,
że ojczyznę można tylko mieć jedną!
Precz z wami szkolne nieuki,
czas skończyć szkodliwy ten spór!
Studenci, weźcie się znów do nauki!
a pisarze i literaci, wracajcie do piór.
Precz z wami, Michniki, Kuronie, Kisiele,
i wy, potomkowie Jankiela
Polska zawsze była i jest dla Polaków,
Syjoniści stąd precz! Won! Do Izraela!
KOMU POTRZEBNE NASZE ŁZY
Komu potrzebne nasze łzy
kto z nienawiścią na nas patrzy,
kto i o co jest na nas zły
dlaczego, co to znaczy?
Świat stoi w ogniu, wśród świstu kul,
jarzmie zakazów i kontroli.
W tej skali, czymże jest nasz ból,
a przecież boli.
Dziś księżyc zdobyty, a jutro Mars,
serca złamane można wymienić,
a wy wciąż żyjecie echem kłamstw,
złem i nienawiścią wykarmieni.
A gdyby tak spojrzeć wokół nas,
bez gniewu i bez uniesienia...
Żyliśmy zawsze pośród was,
Nie znamy przecież nic innego.
Komu potrzebne...
O PRZECIEŻ W KOŃCU SIĘ SPOTKAMY śpiewa Ewa Szlempo i Łukasz Wójcik
Bo przecież w końcu się spotkamy,
dlatego warto żyć.
z pajęczej nitki most utkamy, po którym można będzie iść.
I choć w naszych oczach teraz tylko
boleść i łzy,
nie zapomnijmy, że przecież kiedyś się spotkamy,
dlatego warto żyć.
Bo Przecież w końcu się spotkamy,
dlatego nie płacz już..
Choć nie udało się uniknąć
narastających wokół burz.
I tylko w oczy teraz wieje
wicher i kurz,
nie zapomnijmy, że przecież kiedyś się spotkamy,
dlatego nie płacz już.
A gdy umilknie echo moich kroków
i w dali rozpłynie się mój cień,
gdy strach i widmo samotności się wychylą z mroków
pamiętaj, że po nocy znów nastanie dzień.
Bo przecież w końcu się spotkamy,
dlatego warto żyć.
Prędzej, czy później się spotkamy,
dlatego trzeba żyć.
Choć niepewności w naszych sercach
nie da się skryć,
nie zapomnijmy, że przecież kiedyś się spotkamy,
dlatego warto żyć.
I TYLKO
To był przeciętny, szary dzień, pamiętam jak urywek z książki:
ty stałaś niema obok mnie, wkrąg niemy tłum jak w niemym kinie,
ktoś mnie potrącił, ktoś nas rozdzielił, zegar na wieży gnał jak w przyspieszonym filmie,
chciałem za tobą biec, lecz nie widziałem nic, słyszałem tylko twój przyspieszony oddech.
I tylko oczy twoje znikające na peronie,
i tylko zaciśnięte na framudze okna moje dłonie,
i jeszcze tylko twoje łzy, i postać znikająca w tyle,
i tylko stukot kół...i tyle.
To był przeciętny, szary dzień, pamiętam jak w przerwanym śnie:
Patrzyłem w okno, nie widząc nic, w sercu pustka jak w opuszczonym domu.
Ktoś do mnie mówił, ktoś pocieszał, pociągu stuk, jak hipnotyczny rytm,
chciałem za tobą biec, lecz przestrzeń między nami jak morze rosła z każdą chwilą.
I tylko imię twoje wciąż powtarzałem jak modlitwę,
i tylko myśli zaplątane w nie kończącą się gonitwę,
i jeszcze tylko białe brzozy coraz szybciej zostawały w dali,
i tylko stukot kół...i serce wali.
To był przeciętny, szary dzień, pamiętam jak we wciąż powtarzanym rymie:
"co było, tak jak przepiękny sen, dwa razy nie powtórzy się,".
Ktoś za mną płakał, ktoś rozpaczał, ktoś szeptał, lecz nie rozumiałem nic,
chciałem za tobą biec, uciec od szeptów tych i łez, lecz jak od siebie można uciec?
I tylko oczy twoje wciąż uparcie patrzą na mnie,
i tylko pamięć, że zostałaś na peronie, wciąż nie słabnie,
i jeszcze tylko widzę w pożegnalnym geście twoje ręce,
i tylko stukot kół... i nic więcej.
ZOSTAWILIŚMY IM
(piosenka emigrantów)
Zostawiliśmy tam nasze domy,
zostawiliśmy wszystko.
Zostawiliśmy tam kwiaty, lasy, pola, łąki,
zostawiliśmy wszystko.
Zostawiliśmy tam matki, ojców,
zostawiliśmy wszystko.
Zostawiliśmy tam braci, siostry, naszych bliskich,
zostawiliśmy wszystko.
Żegnał nas płacz i ból,
żegnał nas deszcz i wiatr,
żegnał też gwizd i śmiech,
i echo słów: "Juden raus!"
A od pól pachniał wrzos
i bielały kwiaty...
Znów ten los, znany los
jak przed laty.
Zostawiliśmy tam znane twarze,
zostawiliśmy wszystko.
Zostawiliśmy tam młodość, starość, smutek, radość,
zostawiliśmy wszystko.
Zostawiliśmy tam pamięć tylu zdarzeń,
zostawiliśmy wszystko.
Zostawiliśmy tam bogactwo naszych marzeń,
zostawiliśmy IM wszystko.
WRÓCĘ
słowa Anna Frajlich
Odszedłem kiedyś
gwiazd porwany blaskiem
odszedłem sprawdzić
jak się spełnią sny
i zostawiłem stary dom za miastem
w glinianym dzbanku
mokre jeszcze bzy.
Wrócę do ciebie
tamtą dziurą w płocie
wrócę do ciebie przez minione dni
wrócę do ciebie
na zawsze, na co dzień
wrócę byś wreszcie
przestała mi się śnić.
Wrócę do ciebie
tak jak wraca jesień
gdy sto barw niesie
i deszczowe dni
wrócę do ciebie
tamtą dziurą w płocie
czekaj w ogrodzie
dziś.
TRUDNO MI ZASNĄĆ w duecie z Sandrą Lewińską
Trudno mi zasnąć kochana ma
tak daleko od ciebie.
Kręcę się w łóżku raz tak, raz siak,
raz wstaję w smutku, raz w gniewie.
Trudno mi zasnąć kochany mój,
by znowu się zbudzić bez ciebie.
Gdziekolwiek spojrzę, tam cień widzę twój,
jak z samym cieniem żyć, nie wiem.
Razem A każdej nocy otoczony gwiazdami,
srebrzysty księżyc wędruje po niebie.
I widzi wpatrzone weń dwie pary oczu
o wieczność odległe od siebie.
Trudno mi zasnąć kochana ma,
obok mnie tylko wspomnienie,
a każda refleksja gorzki ma smak,
a każda myśl jest rozżaleniem.
Trudno mi zasnąć kochany mój
wciąż w głowie mam kołowrotek
co krąży wokoło jak pszczeli rój,
tam i z powrotem. Tam i z powrotem.
BAL słowa A.Frailich
Tak mi smutno gdy smoking przymierzam
na ten bal, który bez nas przetańczą.
Będzie kawior, dziczyzna, homary,
pań i panów tam będzie do pary,
nas nie będzie.
Poloneza zagrają i walca,
ktoś tam na coś popatrzy przez palce,
ktoś do kogoś wygłosi orędzie,
a nas nie będzie.
Bo my z wyspy na wyspę,
a spod rynny na deszcz.
Pod "Pijanym Niedźwiedziem" oczekują nas też.
Tam na skrzypcach czardasza ktoś fałszuje bez tchu,
z kart powróżą i z ręki, przepowiedzą ze snu.
Przepowiedzą bez pudła, przepowiedzą bez łgarstw,
że bal zacznie się bez nas, bez nas skończy się bal.
NIE PRI CZ'OM śpiewa Sandra Lewińska
słowa Anna Frailich
Taka jestem niepotrzebna
żadne krzesło nie jest dla mnie
na wieszaku nie ma miejsca
na mój płaszcz
Skąd się wzięłam - sama nie wiem
i pamiętam niepotrzebnie
kilka starych zeszłorocznych jeszcze spraw.
Śnieg za oknem się rozszalał
taki śnieg lubiłeś dawniej
- ironiczną nieprzydatność nagich drzew.
Taka jestem niepotrzebna
nie ma dla mnie filiżanki
nie pamięta nikt - czy słodzę
czy też nie.
Wiatrem drzewa się zaciągną,
deszczem rzeki się zachłysną
stare mury zdjęte wiosną
nagle drgną.
Skąd się wzięłam - sama nie wiem...
Tylko ja już pozostanę
taka śmiesznie niepotrzebna
taka miła, pełna wdzięku -
nie pri cz’om.
DZIEŃ W WIELKIM MIEŚCIE śpiewa Łukasz Wójcik
Idę aleją w pogodny dzień,
niebo błękitem pokryło się.
Jeden z tych pięknych, wiosennych dni,
o których zimą często się śni.
Mijam ulice, parki i skwer,
ludzi spotykam tu z różnych sfer.
A wszyscy mili, uprzejmi wręcz;
włosy i twarze w kolorach tęcz.
Dzień w Wielkim Mieście, co tu kryć,
taka w nim radość, że chce się żyć.
I marzę właśnie w takie dni,
przez Wielkie Miasto z tobą iść.
Idę, a uciech wokół ze sto,
kawiarnie i sklepy co wabią wzrok
Zanika smutek, obawa i gniew,
na ustach uśmiech, a w sercu śpiew.
Ręce w kieszeni, do góry wzrok,
orkiestra idzie, równaj krok.
Muzyka płynie ze wszystkich stron,
fason, kultura, szyk i bon-ton.
Jak się nie cieszyć, gdy w taki dzień,
wszystko pięknieje wokół mnie.
I tylko ciebie do szczęścia mi brak,
gdy co dzień rano ruszam w ten świat
PODANIE O WYJAZD śpiewa Ewa Szlempo
Dziewczyna
Zaproszenie, z USA, od przyjaciół, przyszło wczoraj.
Jeszcze ciepłe, jeszcze pachnie za granicą.
Chcą zobaczyć, jak wyglądam, wyrwać z mego Cicibora,
oczarować chcą mnie swoją okolicą.
Urzędnik
Zobaczymy, rozpatrzymy to podanie.
list przyślemy oficjalny za czas jakiś.
Pozwolenie od mamusi na ten wyjazd przynieść musi!
W tym podaniu widzę, że są pewne braki.
Mam wakacje, trochę czasu, świetna pora.
trochę wiedzy z geografii mi przybędzie.
Pan sie zgodzi, kochanieńki, się spakuję do wieczora.
Jutro z rana lecę, pędzę na Okęcie.
Zobaczymy, rozpatrzymy to podanie.
list przyślemy oficjalny za czas jakiś.
Wpierw pieczątka od doktora, że jest zdrowa, a nie chora
W tym podaniu nadal widzę, że są braki.
Błagam, niech pan pozytywnie na to patrzy,
ludzie przecież zawsze plotą to i owo.
A ja tylko znajomego chłopca chciałam tam zobaczyć.
Zaraz wracam. Góra tydzień. Daję słowo.
Zobaczymy, rozpatrzymy to podanie.
list przyślemy oficjalny za czas jakiś.
Czy z magistratu potwierdzono, że gaz i światło zapłacono?
Nadal widzę, że w podaniu tym są braki.
Choć na chwilę. Panie władzo. On tam czeka.
Proszę bardzo, tu są listy, że mnie kocha.
Coraz trudniej tak od siebie żyć z daleka.
A czas leci... Gotów przecież się odkochać!
Rozważono w szybkim trybie to podanie.
"Jednomyślnie", pisze tutaj, "ogłoszono:
że odbyło się zebranie, potem było głosowanie.
Rozpatrzono, omówiono. Odmówiono!"
RĘCE śpiewa Sandra Lewińska
słowa Anna Frajlich
Odjechałeś i nie wrócisz,
to jest życie.
Obce miasto ci daruje każdy świt,
tylko nocą powracają do mnie skrycie
twoje ręce, jakich nigdy nie miał nikt.
Twoje ręce takie dobre,
takie ciepłe i jedyne,
twoje ręce.
Twoje ręce - takie zimne,
twoje ręce gdy garściami
rozdawały mi pieszczotę.
Twoje ręce – te zamknięte
gdy mówiły nagle “potem”
twoje ręce.
Dziś ich szukam, dzisiaj wołam
a tymczasem dookoła
jakieś ręce, inne ręce,
obce ręce.
Żaden pociąg mnie do ciebie
nie dowiezie,
już zatrzasnął się magiczny losu krąg
i są chwile, kiedy trudno mi uwierzyć
że tak blisko byłam kiedyś twoich rąk.
Jednej rzeczy człowiek tylko
pragnie w życiu
i szukając jej za błędem robi błąd
a ja miałam już, znalazłam i straciłam
i nie znajdę nigdy ciepła twoich rąk.
ODCISKI TWOICH UST śpiewa Łukasz Wójcik
Spadł śnieg, biały śnieg
i wszędzie było biało.
Zląkłem się czy serce twe
o mnie nie zapomniało.
Więc słałem gorące listy,
pisałem setki słów,
a ty mi przysyłałaś odciski swoich ust.
Wiał wiatr i co po drodze
napotkał, to pustoszył.
Zląkłem się by mnie
z serca twego nie wypłoszył.
Więc słałem w listach ciszę,
i ciepło prostych słów,
a ty mi przysyłałaś odciski swoich ust.
A gdy wreszcie przyszła wiosna
i ziemia odtajała,
zląkłem się, czy tą długą zimą
o mnie nie zapomniałaś.
Więc słałem listę pytań,
i niecierpliwych słów..
A ty mi przysyłałaś odciski swoich ust.
WSPOMNIENIA NOWOROCZNE
Zasypało śniegiem domy, mróz do ciepłych ścian się wkradł.
Grudzień pokrył niebo szronem, szyby lizał głodny wiatr.
A za oknem szli przez pola Nowy Rok i Niedola.
Ciepły piec mi chuchał w plecy i zziębnięte ręce grzał.
Ucichł dawno wiatr znużony, mróz w kominie sobie spał.
A za oknem szli wśród pól Nowy Rok i Ból.
Z mego okna szukam twoje okno,
ktoś wygląda, szyby mokną,
dołem szedł wtulony w mrok
wolnym krokiem Nowy Rok.
Sad się pokrył białym puchem, rzekę skuła krucha stal.
Polna droga, cała biała, prowadziła z Dali w Dal.
A za oknem szedł w tą Dal Nowy Rok i Żal.
Z mego okna widzę czyjeś okno,
ktoś wygląda, szyby mokną.
a wśród pustych, czarnych bram
idzie Nowy Rok. Wciąż sam.
Worek wspomnień się rozwiązał, sen powiekom moim skradł.
Takie inne wszystko było, gdy się miało naście lat.
Gdy za oknem szedł aleją Nowy rok z Nadzieją.
NIEPOTRZEBNY LIST śpiewa Sandra Lewińska
Słowa Anna Frailich
Mój list nienapisany
przechodzi w sferę snu
tutaj się nie spotkamy
tam spotkamy się znów
znów będzie Szczecin i jesień
szkoła i tramwaj i czas
i los nas znowu poniesie
jak poniósł nas pierwszy raz
i nie dowiemy się nigdy
dlaczego? po co? i gdzie?
kawa w Krakowie na Rynku
odpowiedź - w fusach na dnie
przez inne przejeżdżasz miasto
przejeżdżasz - from West to East -
i wiem, że już niepotrzebny
mój nienapisany list
KTOKOLWIEK WIDZIAŁ SZCZĘŚCIE śpiewa Ewa Szlempo
Ktokolwiek widział szczęście
niech je pokaże mi.
Bo zapomniałam jak wygląda
przez tyle szarych, smutnych dni.
Ktokolwiek widział uśmiech
niech też uśmiechnie się.
Bo zapomniałam jak wygląda
w codziennej melancholii mej.
Ktokolwiek widział radość
niech się podzieli nią.
Bo zapomniałam jak wygląda,
bo nazbyt jest daleko stąd
Ech, wszystkie barwy świata,
radość, szczęście, śmiech,
z kim się mogę tym podzielić
gdy nikogo nie ma obok mnie.
Ktokolwiek widział wiosnę
niech ją opisze mi.
Bo zapomniałam jak wygląda
w bieli mych zimowych dni.
Gdy kiedyś cię zobaczy ktoś
niech mi opisze cię.
Bo zapomniałam jak wyglądasz
w dniu, w którym porzuciłeś mnie.
KTOŚ MI MÓWIŁ
Ktoś mi mówił, że płakałaś,
że się śmiałaś...
Że chodziłaś na spacery.
Całowałaś i piękniałaś.
Nie ze mną, nie ze mną.
Ktoś cię trzymał, jak tańczyłaś,
jak zdradziłaś
Jak budziłaś się co rano.
Odchodziłaś, przychodziłaś.
Nie do mnie, nie do mnie.
Ktoś był z tobą, ktoś miał szansę,
ktoś bez walki ze mną wygrał.
Ktoś zawładnął twoim sercem
zanim pamięć twa wystygła.
Ktoś cię słyszał, jak śpiewałaś,
jak się śmiałaś...
Jak tęskniłaś znów do kogoś.
Rozpaczałaś i płakałaś.
Nie za mną. Nie za mną.
IKONA śpiewa Łukasz Wójcik
We śnie ujrzałem twarzy powiew,
jak delikatny cień na piasku.
Rysy tak piękne, choć zmęczone,
twarz Marii Panny, pełna blasku.
I pochyliłem się w ukłonie
przed smutkiem Twym i zamartwianiem,
przed blaskiem Twoim, co wciąż płonie
miłością, bólem i oddaniem.
Wziąłem do ręki potargane
wichrem i deszczem twe odbicie,
Twe oczy mokre, zapłakane,
Twe usta, droższe mi nad życie.
I długo stałem tak wpatrzony,
szukając drgnienia, śladu życia
w obrazku martwym, pozłoconym
i wydobytym gdzieś z ukrycia.
Ranek mnie zbudził, chmurny, mglisty,
łuną płonącą z ran, czerwoną.
I wstałem, by bezgrzeszny, czysty,
przed świętą schylić się Ikoną.
CZY PODRÓŻE KSZTAŁCĄ
Nie mogę w to uwierzyć, że to już tyle lat,
trudno się pogodzić, że czas mą młodość skradł.
Dopiero tutaj byłem, pamiętam ojca ciepłą dłoń...
I ty też tutaj byłaś, dziewczyno z moich stron.
Nie łatwo znaleźć drogę, bo jak w zapomnianym śnie,
z ulic zostały nazwy, w parkach zmurszałe pnie.
Tu zostawiłem serce, gniew, nadzieję i łzy.
Wróciłem by je odnaleźć, a ze mną wróciłaś ty.
Czy jest morał w tej piosence, czy podróże kształcą wciąż,
czy się czegoś nauczyłem zaplątany w życia gąszcz?
Czy odkryłem tajemnicę w zakamarkach duszy mej,
czy spojrzałem prawdzie w oczy, czy się przestraszyłem jej?
Co chciałem tu odnaleźć, z kim siąść, pożalić się,
a komu się pochwalić, że nie jest mi wcale źle.
Czy przyjechałem tu, aby odnaleźć zgubiony raj,
czy jak jakiś turysta, zwiedzić nieznany kraj.
Nie mogę w to uwierzyć, że to już tyle lat,
trudno się pogodzić, że czas mą młodość skradł.
Chciałbym wyciągnąć wniosek, jakąś prawdę o tamtych dniach,
Lecz wiatr rozwiewa mi myśli, a ciebie przesłania mgła.
CZASAMI BŁĄDZĘ PO TAMTEJ ULICZCE
Czasami błądzę po tamtej uliczce, co tyle uroku miała,
w domku na piętrze, gdzie pusty balkonik, na którym ty kiedyś stałaś.
W oknie firanki się lekko kołyszą, twój kot zawsze za nimi drzemał...
i stoję tam chwilę otoczony ciszą. I pustką. Bo ciebie tam nie ma.
Gdy oczy zamknę, to znowu cię widzę
i biegnę do ciebie, a ty
poprawiasz swe włosy tym gestem znajomym
co ciągle nawiedza me sny.
I znowu jesteśmy tak piękni i młodzi, do szczęścia znów nic nam nie trzeba,
przez krótką chwilę, bo potem odchodzisz. I stoję...I ciebie znów nie ma.
Tak dawno to było, dziś siwe mam skronie, już włosów mi wiatr nie rozwiewa,
i dawny ogień już w oczach nie płonie. Ni w sercu. Bo ciebie już nie ma.
Przestałem już błądzić po tamtej uliczce, skąpanej w smutkach i cieniach,
spoglądam za siebie raz jeszcze, choć wiem, że pusto, że ciebie tam nie ma.
Spoglądam za siebie, raz jeszcze, ostatni... I pusto. I ciebie już nie ma.
ZŁOTA STRONA
Czy pamiętasz młodzieńcze me wiersze dla ciebie
i piosenki z refrenem: żeś "gwiazdą na niebie"
i listy pisane z nadzieją i strachem
i kwiaty w wazonie owiane zapachem.
Cóż, wiersze w moim wieku - zapomniany talent,
a piosenki wywietrzały jak stary atrament.
I listy z braku czasu leżą nieskończone,
a kwiaty schną w albumie, senne, zakurzone.
Już ci więcej nie napiszę, już więcej nie sklecę,
ni wierszy, ni piosenek. Już nad świat nie wzlecę.
I nie dotknę twej twarzy, co była Ikoną,
co w księdze mego życia była "złotą stroną".
Inne mam na głowie troski i zmartwienia,
świat się przecież nie skończył nam na "do widzenia".
I życie się toczy od nowa, bez ciebie.
Tylko żal czasami tej "gwiazdy na niebie".